Zadam pytanie, które zapewne słyszała Pani już dziesiątki razy, ale proszę również naszym Czytelnikom przybliżyć istotę funkcjonowania Domu Hospicyjnego. Na czym polega pomoc osobom, które zgłaszają się do Państwa?
Katarzyna Kałduńska: Opieka hospicyjna w domu polega na zapewnieniu wsparcia medycznego, emocjonalnego i duchowego dla osób z poważnymi chorobami, które pragną spędzić ostatnie chwile swojego życia w komfortowej i znanej im przestrzeni.
Główne aspekty opieki to przede wszystkim kontrola i zarządzanie bólem oraz innymi objawami. Regularne wizyty lekarzy i pielęgniarek, psychologa, fizjoterapeuty. Podawanie leków, opieka nad ranami. Zapewnienie obecności, rozmowy i wsparcia psychologicznego. Pomoc w radzeniu sobie z lękiem, depresją i emocjonalnym obciążeniem związanym z chorobą.
W istocie jednak hospicjum domowe to miejsce, gdzie codzienność zamienia się w nieprzeliczone gesty człowieczeństwa. Gdzie każda chwila jest cenniejsza niż złoto, a każdy dzień jest prezentem pełnym czułych wspomnień. Jesteśmy specjalistami od komfortu życia naszych pacjentów, aż do ich naturalnej śmierci w domu.
Ile osób w tej chwili korzysta z Waszego wsparcia?
KK: W tej chwili obejmujemy opieką 65 pacjentów na terenie dwóch powiatów gdańskiego i nowodworskiego. Z dumą podkreślamy, że w tej chwili kolejki do hospicjum domowego na terenie naszego powiatu zostały całkowicie wyeliminowane. To był mój podstawowy cel, gdy zakładałam to hospicjum. Proszę sobie wyobrazić, że przed naszym istnieniem czas oczekiwania do hospicjum wahał się od 3 tygodni do nawet 5 miesięcy. Do Pruszcza dojeżdżały jeszcze hospicja z Gdańska.
Po raz kolejny użyję tego bolesnego porównania, że ludzie nie umierali, ale zdychali. Gdy przeprowadziłam się na wieś z Gdańska, dysproporcja między opieką w mieście, a na prowincji była boleśnie uderzająca. Szalę goryczy była interwencja u pani z Krępca, której pomocy odmówili wszyscy łącznie z pogotowiem, które oświadczyło, że byli wczoraj i tu już i tak nic nie pomogą. Na miejscu była moja koleżanka pielęgniarka z opieki długoterminowej. Mówi do mnie „Kasia wszyscy odmówili, pani wymiotuje krwią, umiera co robić?” Załóż sondę, ja będę za 15 minut, mam leki, podamy coś na ból. Wchodząc do mieszkania zobaczyłam nieżywą starszą panią z sondą w nosie i wiaderkiem po ogórkach kiszonych na szyi. Koleżanka nie miała specjalnego worka. Pomyślałam wtedy, że to się musi zmienić i założyłam Fundację Dom Hospicyjny w Pruszczu Gdańskim.
Swoim pacjentom pomocy udzielacie w ich miejscach zamieszkania.
KK: Hospicjum domowe to opieka w domach. Pod wieloma względami jest to najbardziej rekomendowany model opieki paliatywnej. Model paliatywnej opieki domowej jest często uważany za najwłaściwszy z kilku kluczowych powodów: Pacjenci czują się bezpieczniej i bardziej komfortowo w swoim domu, otoczeni rodziną i przedmiotami, które znają. Opieka jest dostosowana do specyficznych potrzeb pacjenta, co może prowadzić do bardziej efektywnego zarządzania objawami i komfortem.
W domowym otoczeniu pielęgniarki i opiekunowie mogą poświęcić więcej czasu na indywidualne potrzeby pacjenta. Rodzina i bliscy mogą łatwiej angażować się w codzienną opiekę, co może być korzystne zarówno dla pacjenta, jak i dla nich samych. Możliwość utrzymania codziennych rytuałów i zwyczajów rodzinnych, co może być pocieszające dla chorego i jego bliskich. Tych aspektów można by wymienić jeszcze wiele. Ja na koniec dodam tylko ten najmniej „romantyczny”.
Opieka domowa jest najtańsza z punktu widzenia systemu ochrony zdrowia. Co wydaje się także bardzo istotne. Niestety kiedy pacjenci są bezdomni, samotni, lub objawy są bardzo intensywne czasami trzeba podjąć decyzję o ośrodku stacjonarnym.
Stacjonarnie, w Bibliotece Miejskiej w Pruszczu prowadzimy spotkania dla osób dorosłych pozostających w żałobie. Zainteresowanie spotkaniami jest dość duże, dlatego cieszymy się, że w naszej nowej siedzibie rozszerzymy ofertę o konsultacje indywidualne. Możliwości lokalowe teraz są na prawdę bardzo duże.
Jakie są największe wyzwania, z jakimi się borykacie w codziennej pracy?
KK: Największe wyzwania…Tu chyba Pana zadziwię, ale to wcale nie towarzyszenie umierającym i nieustanne obcowanie ze śmiercią jest najgorsze. W naszym hospicjum pracują ludzie, którzy mają uregulowany stosunek także do własnej śmierci. My wiemy, ze to naturalny proces i spotka każdego. Jeśli nam się uda zapewnić spokojna śmierć pacjentowi, a rodzinie spokój ducha to czujemy satysfakcje taką samą jak w przypadku udanej reanimacji.
Dla mnie najgorsza jest ta nieustanna „żebranina”, bo NFZ nie pokrywa naszych wydatków na sprzęt, paliwo, samochody. Nie stać nas na wynajem pomieszczeń komercyjnie, a o kupnie już nawet nie śmię marzyć. Największe wyzwanie to przetrwać, utrzymać wysoki standard, nie pozwalać nikomu czekać na przyjęcie.
Ludzie którzy budowali ten kraj, uczyli nas człowieczeństwa nie mogą czekać na dobrą śmierć w kolejce. Na Boga, niech przynajmniej na to nie czekają.
Pani Prezes, w ostatnim czasie władze samorządowe podjęły decyzję o przeznaczeniu części budynku przy ulicy Obrońców Westerplatte 5 w Pruszczu Gdańskim na działalność Domu Hospicyjnego. Co ta decyzja oznacza dla pani, dla podopiecznych hospicjum, dla Waszej pracy? Jakie są największe plusy tej decyzji?
KK: Dla nas ta siedziba to rozwój i nowe perspektywy. Nareszcie rozwiniemy skrzydła, przyznaję, że na 17 metrach kwadratowych było o to niezmiernie trudno, ale nigdy nie narzekaliśmy.
Siedziby użyczył nam nasz burmistrz Janusz Wróbel, decyzja była od ręki, a to z kolei umożliwiło nam wystartowanie w konkursie NFZ. Zawsze będę to podkreślać, że bez wsparcia magistratu to by się nie udało. Teraz to już 220 metrów, będzie biuro, magazyn, sala konferencyjna w której mamy nadzieje rozszerzyć ofertę edukacyjną, duży parking i miejsce na wymarzone gabinety lekarskie: geriatry, poradnia bólu i medycyny paliatywnej.
Oczywiście znowu czeka nas walka, ale mam poczucie, że to już nie jest samotna walka. Ten Dom tworzyli i codziennie tworzą zwykli ludzie. Pragnę także podkreślić i podziękować za zaangażowanie naszych Trzech Muszkieterów hospicyjnych.
Wkład senatora Ryszarda Świlskiego, burmistrza Janusza Wróbla i ostatnio starosty gdańskiego Jarosława Karnatha jest nieoceniony. My jesteśmy Organizacją Pożytku Publicznego nasze zadanie to informowanie o potrzebach społecznych i realizacja projektów np. w ochronie zdrowia. Politycy i Samorządowcy pomagają nam te cele osiągać przez zapewnienie infrastruktury, co na naszym przykładzie widać bardzo dobrze. Dodam jeszcze, że pan senator Świlski jest patronem naszych wspólnych przyszłych poczytań. Głęboko wierzę, że z taką Ekipą damy radę wybudować Wiejskie Centrum Opieki Wytchnieniowo-Hospicyjnej w Gołębiewie Wielkim.
Czy to rozwiązanie lokalowe ma charakter tymczasowy? Jak Pani wspomniała w Gołębiewie Wielkim ma bowiem powstać Wiejskie Centrum Opieki Wytchnieniowo-Hospicyjnej w Gołębiewie Wielkim.
KK: Chciałabym, aby Fundacja zawsze była w Pruszczu. Poza tym miejsce poradni, o których wspomniałam wcześniej jest w mieście. Do Pruszcza można dojechać bez większych problemów. Specjalistyczne poradnie w Gołębiewie Wielkim? Nie jestem przekonana.
Dom Hospicyjny prowadzi w tej chwili zbiórkę na zakup samochodu, który ułatwi Państwu dotarcie do pacjentów. W jaki sposób można Was wesprzeć w osiągnięciu tego celu?
KK: Trzeba zrozumieć, że samochód i benzyna w hospicjum domowym to podstawowe narzędzia pracy. To nie jest nasze widzi misie. W tej chwili dysponujemy trzema staruszkami, które pochodzą od różnych darczyńców. Część personelu dojeżdża do pacjentów prywatnymi „brykami”, hospicjum pokrywa amortyzację i koszty paliwa. Nie wszyscy jednak mają swoje samochody.
Jeśli chcecie Państwo nas w tym wesprzeć można wpłacić na nasze konto darowiznę z dopiskiem „ na samochód”. Pragniemy kupić auto maksymalnie do 5 lat, zależy nam na tym aby nie było awaryjne i aby nie wkładać „ miliona monet w naprawy”. Uruchomiliśmy także zbiórkę na Się Pomaga: https://www.siepomaga.pl/samochod-hospicjum.
Poza wspomnianym już samochodzie , jakie są na dziś najpilniejsze potrzeby hospicjum?
KK: Na te chwilę najpilniejszy jest samochód. Proszę o pamięć przy rozliczaniu 1.5% to jest dla nas olbrzymie wsparcie. Co do innych form wsparcia to odsyłam na stronę internetową www.hospicjumpruszcz.pl, tam szczegółowo opisujemy nasze potrzeby w tym także rzeczowe. Nie zapominajcie także o wysyłaniu pozytywnej energii i modlitwie, tego nie można przeliczyć na pieniądze, a czujemy, że nam pomaga. Niby mała a jednak nieoceniona forma pomocy, jak udostępniacie nasze posty na fb. Pomagać można na naprawdę niezliczoną ilość sposobów, my nie pogardzimy żadną.
W kwietniu została Pani uhonorowana nagrodą Pomorzanki roku, która przyznawana jest osobom szczególnie zasłużonym dla województwa pomorskiego. Ile znaczy dla Pani to wyróżnienie?
Otrzymanie nagrody Pomorzanki Roku za utworzenie hospicjum domowego jest dla mnie ogromnym zaszczytem i wyróżnieniem. Czuję się widziana, słyszana i doceniona, a to daje mi siłę i energię do dalszej pracy. Ta nagroda to dla mnie nie tylko znak uznania, ale też potwierdzenie, że potrzeby umierających są dostrzegane i ważne.
To ogromne zobowiązanie, które przyjmuję z pokorą, ale również olbrzymi impuls do dalszych działań. Wiem, że każdy krok, który podejmujemy, ma znaczenie, a troska o tych najbardziej potrzebujących dodaje sensu mojej pracy.
Umierający, choć na ostatniej prostej, zasługują na naszą pełną uwagę i wsparcie. Ich potrzeby są ważnym przypomnieniem o kruchości życia i o tym, jak wielką wartość ma każda chwila. To oni pokazują nam, jak ważne jest, by być obok w tych najtrudniejszych momentach, dając im spokój i godność.
Zapraszam czytelników portalu na mój profil na tik toku, gdzie tematyką umierania zainteresowałam już 70 tysięcy osób. Filmiki mają milionowe wyświetlenia, a razem z moimi odbiorcami oswajam temat umierania i opowiadam o hospicjum z Pruszcza Gdańskiego. Tik Tok: @kasiakaldunska1.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Maciej Szalbierz.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz