Nasz Pruszcz: Panie Piotrze, zacznijmy naszą rozmowę od tego, co legło u podstaw pana twórczości a więc od pasji do historii. Skąd tak głęboko zakorzeniona w panu miłość do przecież trudnych i tragicznych dziejów naszej Ojczyzny?
Piotr Langenfeld: Być może z tych dziejów wyrosłem. Jestem z pokolenia które wsłuchiwało się w opowieści dziadków, ale i pradziadków. Ludzi, którzy przechodzili gehennę wojny, wywózek. Jedni dziadkowie są z Wielkopolski, babcia i pradziadkowie z Wileńszczyzny a dziadek nieomal z Podhala. To ogromna ilość różnych przeżyć, których mnie uczono. Nie tylko historii, ale też umiejętności przekazywania takich doświadczeń.
NP: Czy to właśnie wspomniana pasja pchnęła pana w objęcia wojny? W 2009 roku trafił pan bowiem do Afganistanu, by dokumentować tamtejsze działania wojenne.
PL: Nadszedł w życiu taki czas, kiedy pisząc o historii a w szczególności o historii wojskowości, powiedziałem sobie: ”Nie, koniec teoretyzowania. Jeżeli jest okazja trzeba „Dotknąć wojny”. Taki tytuł nosił moja pierwsza książka, reportaż z Afganistanu: Afganistan dotknąłem wojny.
NP: Decyzja o wyjeździe na front był z pewnością trudna dla niespełna 30-etniego wówczas mężczyzny. Jak zareagowali na nią pana najbliżsi?
PL: Martwili się, nawet bardzo, ale nie oponowali. Może przekonała ich decyzja i moja jej pewność. Po za wszystkim, poinformowałem rodzinę, kiedy dostałem akceptację od armii USA. Nie było więc odwrotu.
NP: Czy pańskie wyobrażenie o wojnie pokryło się z tym, co zastał pan będąc już w samym sercu konfliktu? Co pana najbardziej zaskoczyło w wojennej rzeczywistości? Jaki był najtrudniejszy moment podczas pobytu w Afganistanie?
PL: Wojna to skomplikowany proces. To śmierć, cierpienie. Ale w tyle, na zapleczu to wielki biznes i …nuda. 90 procent czasu na wojnie to czekanie. Na akcję, na przydział na kontakt z wrogiem, na misję czy patrol. Oczywiście wojna w „Afganie” była inna niż dzisiejsza wojna na Ukrainie. Tam toczy się pełnoskalowy konflikt z czołgami, artylerią i lotnictwem. W Afganistanie przewaga była po stronie sił NATO. Zagrożeniem byli zamachowcy, miny pułapki, zasadzki. Rzadziej ataki zorganizowanych oddziałów. Jednak każdy atak, moździerzowy, ostrzał z granatników może okazać się śmiertelny. Najgorsze było poczucie zagrożenia, trudne warunki i…nuda właśnie.
NP: Czy istnieje moment, w którym praca w tak ekstremalnych warunkach staje się codziennością? Jak udaje się zachować równowagę psychiczną w takich warunkach?
PL: Wszystko zależy od angażowania się w to co się widzi i jak długo się prowadzi taką pracę. Pisanie relacji w polu, na linii było niemożliwe. To kilka notatek, wywiady. Lepiej stworzyć tekst „po”, kiedy wszystko się przemyśli i sobie poukłada.
NP: Owocem pobytu w Afganistanie był pański debiut literacki „Afganistan – dotknąłem wojny”. Czy na Bliski Wschód jechał pan z planem napisania powieści, czy może stała się ona dla pana formą terapii po przeżyciach na wojennym froncie?
PL: Terapia to za duże słowo. Nie było aż tak koszmarnie. Na wyjeździe powstało kilka artykułów i mnóstwo zdjęć. Napisanie książki w stylu Ernyego Pyeala( amerykański korespondent wojenny z II Wojny Swiatowej), było marzeniem, nie planem.
NP: Co chciałbym Pan przekazać swoim czytelnikom, zwłaszcza tym, którzy nigdy nie doświadczyli wojny na własnej skórze?
PL: To bardzo trudne pytanie. Afganistan, Irak i tego rodzaju konflikty, były w świadomości wielu naszych obywateli „misjami”. To konflikty egzotyczne, których ludzie nie rozumieli. Od roku 1945, mieliśmy to szczęście że Polska nie doświadczyła wojny. Najdłużej w swojej historii. Zapomnieliśmy czym jest wojna. Jak się na nią przygotować. Wojna na Ukrainie, w najbliższym sąsiedztwie pokazała nam wszystkim, że wojna jest jednak elementem życia i historii. Nie da się od niej uciec. Wojna to cierpienie ludzi, tragedie i zniszczenie. To zerwanie więzi i stosunków międzyludzkich. Ale od tego nie da się uciec. A obowiązkiem świadomego obywatela kraju któremu grozi agresja - a taka nam grozi - jest być gotowym bronić państwa, rodziny. To nasza powinność. Tak jak swojego kraju bronią Ukraińcy. Tak, jak swoich wsi bronili przed talibami dzielni Pasztunowie. Młodsi i starsi. Ale oni nauczeni byli wojny od pokoleń. Dla nich była to codzienność i obowiązek.
NP: 13 lat, 20 książek. Jest pan niezwykle płodnym pisarzem. Skąd czerpie Pan inspirację do swoich kolejnych powieści?
PL: Lubię historię wojen. To pierwszy niewyczerpany zasób pomysłów. Ale skoro historia traci na znaczeniu i zainteresowaniu, przeszedłem do pisania powieści sesnacyjno – szpiegowskich. A inspiracji do nich szukam w otwartych źródłach informacji oraz od dziesiątków czytelników, którzy czytają mnie, a są świadkami niesamowitych historii. Wielu narzeka, że w Polsce nie można pisać sensacji, bo nic się nie dzieje. Duży błąd. Łapani w Polsce szpiedzy, dywersanci, afery szpiegowskie z ostatnich miesięcy pokazują że to nieprawda. Polska leży na styku wschodu i zachodu. Tu ścierają się wielkie interesy i trwają niewidoczne, zimne wojny. To bardzo emocjonująca gra. Staram się uchylać rąbka kotary, za którą się ona odbywa. Szczególnie dumny jestem z przydomku jaki stworzył redaktor i pisarz Arkady Sulski:” Polski Tom Clancy”. Ów pisarz opisywał tajne zmagania wywiadów na całym świecie.
NP: Pod koniec sierpnia ukazała się pana najnowsze wydawnictwo „Wojna wschodnia”. Czy motywacją do napisania tej powieści była sytuacja za naszą wschodnią granicą?
PL: Poniekąd tak. Wojna wschodnia, to zbiór opowiadań uzupełniających dwie moje wcześniejsze powieści political fiction o fikcyjnej wojnie polsko- sowieckiej. Jednak do napisania książki natchnęło mnie to, co dzieje się na Ukrainie. Forma fikcji politycznej, pozwala mi przedstawić wydarzenia na jakie liczę, w Rosji, która w skutek nieprzemyślanej i krwawej wojny, powinna zacząć się rozpadać i wewnętrznie gnić.
NP: Czy istnieje temat, który chciałby Pan poruszyć w swoich książkach, ale jeszcze nie znalazł Pan na to odpowiedniego momentu?
PL: Są dwa takie tematy. Książki biograficzne lub śledztwa historyczne. Tematem byłby mój przodek, ppłk Witold Langenfeld, ostatni szef wydziału wywiadowczego w Londynie. Legenda wywiadu, którego archiwum odkryto w roku 2020. Życie pułkownika jest niesamowite i bardzo inspirujące. Drugim bohaterem, którego chciałbym opisać, ale brakuje mi czasu jest Teodor Dobol, Polak, bohater 1 Dywizji Piechoty US Army walczący w II wojnie światowej.
NP: Jakie są Pana plany na najbliższą przyszłość? Czy krąży w panu myśl o wcieleniu się w rolę korespondenta wojennego i ponownym wyjeździe na front wojny?
PL: Jestem starszy, mądrzejszy i myślę o takich wyjazdach bardziej ostrożnie. Wiem, jak łatwo stracić życie lub, co gorszę zostać kaleką. Ale adrenalina jaką doświadcza się w walce, jest uzależniająca. To mieszanka strachu ale i spełnienia. Jeżeli miałbym możliwość ruszyć na front jako korespondent zapewne nie odrzuciłbym takiej możliwości. Obecnie pracuję nad kilkoma powieściami. Jestem współautorem scenariusza filmu sensacyjnego, który napisałem wraz z pisarzem Marcinem Ciszewskim. Reżyserem i producentem projektu jest Jarosław Żamojda. Trwają „ciężkie walki” o realizacje projektu. A film, to naprawdę fajna przygoda i wyzwanie.
Rozmawiał: Maciej Szalbierz
[ZT]14194[/ZT]
[BANER]0[/BANER]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz